wtorek, 5 lutego 2013

Walka z "Demonem"

Sprawa już może trochę przebrzmiała jednak mam wrażenie, że łączy się z kwestiami aktualnymi zawsze.
W wakacje pojawił się nowy napój energetyczny o nazwie "Demon". Na puszcze narysowany był mały pentagram. Oliwy do ognia dodał fakt, że miał go reklamować niejaki Nergal (reklamy i tak były dostępne tylko w internecie). Od razu radykalne środowiska katolickie wytoczyły krucjatę "Demonowi" zakładając chociażby grupę na facebooku, drukując plakaty i wypowiadając się powszechnie w mediach. Nie podobała mi się forma tego protestu. Napisałem więc list do organizatorów. List ten pod spodem umieszczam:

Drodzy państwo,
Nie jestem przedstawicielem firmy produkującej napój ani przedstawicielem żadnej innej firmy. Postanowiłem napisać ten krótki list sądząc, że może sprowokuję Was do jakiejś refleksji w całej tej sprawie. Nie chcę nikogo obrażać ani robić przykrości ale jeśli ktoś poczuje się urażony to przepraszam. Przeczytawszy opis całego protestu, przejrzawszy komentarze, nie sposób nie ulec wrażeniu, że promujecie dość ponurą wizję chrześcijaństwa. Coś na kształt neomanicheizmu. W przepełnionym złem świecie toczy się odwieczna walka między dobrym a złym bogiem. Obydwaj bogowie są jednakowo potężni i chcąc pozostawać pod wpływem tylko tego dobrego potrzeba nie lada sprytu i wiedzy. Potrzeba pewnej specyficznej wrażliwości, która otwiera człowieka na możliwość dostrzegania wszechobecnego, immanentnego zła przepełniającego materię. Napój „demon” jest właśnie skrawkiem takiej „złej materii”. Już nawet w tej chwili nasuwa się pytanie: skoro jest zaledwie skrawkiem to dlaczego właśnie jego dotyczy protest? Jaka przyczyna czyni go jednym z najistotniejszych, najbardziej złych? Wrócimy do tej sprawy później. Widzimy, że przy tak wyłożonej teologii protest wydaje się niezbędny, konieczny i dobry. Pozwoli przecież uchronić się przed siłą, przed którą nikt inny nas nie uchroni. Umożliwia także tym „mniej bystrym”, którzy nie rozumieją wewnętrznej, ukrytej logiki świata odnalezienie zła. Okazuje się bowiem, że w tym świecie neomanichejskim nawet dobro i zło jest niejawne, wymaga wiedzy tajemnej, by je odkryć. Jak pisze Autor opisu grupy
[facebookowej]:
"Okazuje się, że część zysków ze sprzedaży napoju trafi do Fundacji DKMS zajmującej się szukaniem dawców szpiku kostnego do przeszczepów. Fundacja chwali się tym dumnie na swojej stronie facebookowej. Oto przewrotność diabła: aby gubić ludzkie dusze jest gotów nawet na ratowanie ludzkich ciał".
Czym jest w takim razie Dobro? Czym jest zło? Człowiek nie jest zdolny ocenić. Musi osiągnąć pewien wyższy stopień rozumienia ukrytych spraw. Autor ostrzega:
„Ignorowanie zjawiska nie sprawia, że ono znika. Na zachodzie ignorowano parady homoseksualne, rezultat znamy”. Treść tego ostrzeżenia bezspornie wskazuje na to jakiego rodzaju zło Autor ma na myśli. Nie chodzi tu o jakieś „zło banalne” (np. to z Dekalogu) ale o zło skomplikowane, widoczne dopiero w jakiejś sieci zależności, w jakiejś konkretnej interpretacji rzeczywistości a nie w niej samej. Tu nie chodzi o to, że ktoś kogoś zabił ale może wręcz o to, że ktoś kogoś z pożaru wyniósł ale był zły a przecież zły nie może zrobić niczego dobrego nawet jeśli na pierwszy rzut oka tak się komuś wydaje (tylko głupi może tak uważać, nieoświecony).
Smutna to historia ... I może ja też bym się zasmucił gdyby nie to, że usłyszałem kiedyś Orędzie Zbawienia. „I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co jest wysoko, ani co głęboko, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8, 38 – 39). Nawet jeśli w naszym świecie toczy się jakaś walka to jesteśmy na z góry wygranej pozycji. Pisze jeszcze wcześniej św. Paweł: „Cóż więc na to powiemy? Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby także wraz z Nim wszystkiego nam nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł za nas śmierć, co więcej - zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami?” (Rz 8, 31 – 34). Skąd zatem ten wielki smutek? Po co ten zamęt? Oczywiście nie twierdzę, że chrześcijaństwo każe nam cieszyć się i nic nie robić, nie przejmować się złem, nie próbować mu przeciwdziałać. Nie jest jednak prawdą, że człowiek, który przyjmuje święte sakramenty, jest w kontakcie z Bogiem, zostanie opętany przez diabła z tego powodu, że napije się jakiegoś soku.
Znaczyłoby to, że nasza wiara nic nie znaczy, że nawet gdy „Bóg z nami” to przeciwko nam i tak siła równie potężna. W tym miejscu warto powrócić do pytań z początku tekstu: Jaka przyczyna czyni napój „Demon” tak istotnym źródłem zła? Czytając różne komentarze dowiedziałem się, że diabeł działa właśnie w drobnych sprawach, że lubi, gdy jego działalność się bagatelizuje, ośmiesza, umniejsza. Można by się z tym zgodzić pod warunkiem, że chcąc zwalczać działalność diabła zaczniemy jednak od tych spraw, które są najpoważniejsze, najbardziej rzucają się w oczy. Nie chodzi tutaj o to, że chcę coś bagatelizować ale o to, że zwyczajnie nikt nie byłby w stanie tropić tak drobnych spraw jak historia owego soku. Wystarczy przyjrzeć się w sklepach rozmaitym produktom aby zobaczyć jak często producenci odwołują się do różnych pogańskich symboli. Jest przecież nawet firma elektroniczna o nazwie „Pentagram”, która wprowadza tenże znak jako element różnych interfejsów swoich urządzeń. Chińczycy produkują tony pierścieni Atlantów, Wikingów i nie wiadomo kogo jeszcze.
Na straganach można kupić pentagramy do powieszenia na szyi, różne wizerunki diabłów, sam mam w piwnicy maskę diabła, którą dostałem w dzieciństwie a są takich masy w sklepach z zabawkami. Gry komputerowe pełne są postaci magicznych, pogańskich, diabelskich ... Chcąc oszczędzić wzrok Czytelnika nie będę już mnożył tych przykładów. Jeśli byśmy chcieli protestować przeciwko tym wszystkim firmom to zabrakłoby sił i czasu. Z drugiej zaś strony pomimo to, że wszyscy (chcąc nie chcąc) stale stykamy się z różnymi symbolami okultystycznymi to jednak opętania i zniewolenia dotyczą zaledwie małej garstki populacji a to właśnie dlatego, że mamy Potężnego Sojusznika.
Jak w takim razie działać?
Wiem, że to zabrzmi banalnie ale czy nie lepiej pójść za ks. Jerzym Popiełuszką, za jego drogowskazem: „Zło dobrem zwyciężaj”? Zamiast obrażać ludzi i siać zamęt możemy przecież wyprodukować napój „Anioł”, w którego skład wchodziłyby jakieś benedyktyńskie zioła a w reklamie wzięłaby udział piękna dziewczyna o nieposzlakowanej opinii. Oczywiście piszę pół żartem pół serio ale chcę nakreślić pewną płaszczyznę porozumienia pomiędzy Bogiem a światem. Pewne przemiany w świecie nastąpiły i nikt ich nie cofnie. Dla nas, chrześcijan, ważne jest przede wszystkim Dobro a nie zło. Jezus nie po to przyszedł na świat, żeby unikać zła i nauczyć nas tego unikania. Nie był też żadnym wojownikiem i nie zgromadził potężnej armii przeciwko
arcykapłanom ani przeciwko Rzymowi. On działał – czynił Dobro, zbawiał. Tworząc takie protesty nie niesiemy Orędzia Zbawienia ale eskalujemy granice. Miejmy trochę empatii i spróbujmy przez chwilę pomyśleć o tych, którzy szydzą z protestu, którzy nie wierzą w Boga ani w szatana. Kim oni dla Was (dla nas) są? Czytając posty i opisy nie sposób nie zauważyć, że oni są jakby WROGAMI dla Was. Temu ma służyć niby protest, żeby pokazać, że MY jesteśmy siłą, że to MY coś załatwimy, pokażemy IM. „Satanizm nie przejdzie” brzmi jak hasło „Faszyzm nie przejdzie”. Tylko czy można porównywać ideologię polityczną do wiary? My, chrześcijanie, nie powinniśmy mieć żadnych wrogów. Wśród tych młodych ludzi, kupujących jakieś napoje energetyczne są przecież nasi bracia.
Tworząc bariery tak naprawdę utrudniamy im drogę do zbawienia. Czytając tak agresywne wypowiedzi i żądania utwierdzają się w przekonaniu, że chrześcijaństwo nie jest drogą dla nich. Często czują się wręcz obrażani. Trudno, żeby w takiej atmosferze mieli szansę odkryć w chrześcijaństwie Miłość Boga. Ta uwaga nie tyczy się tylko sprawy z „Demonem” ale też innych ruchów jak np. Anty WOŚP. To przykre. Zamiast burzyć lepiej budujmy! Zamiast zakazywać picia „Demona” dajmy im do wypicia „Anioła”. Istnieje jeszcze jedno zagrożenie. Wyobraźmy sobie, że protest odniósł „sukces”. Ludzie faktycznie przestali kupować produkty tej firmy, jej obroty znacznie spadły i wycofano „Demona”. Wszyscy się cieszą. Widzimy jednak jak wiele rzeczy produkuje ta firma, jak wiele osób musi być tam zatrudnionych. Jeśli protest się powiedzie to być może doprowadzi do utraty pracy przez część z nich. Nie sądzę, by byli to ci „na górze”, raczej ci „na dole”. Czy cała liczna grupa ludzi ma ponosić
karę za decyzję kilku osób? Oglądałem stronę „Demona” aby przyjrzeć się temu „agresywnemu marketingowi”, o którym pisze się w tej grupie. Jestem przeciwnikiem reklamy, uważam, że większość z nich ogłupia i oszukuje ludzi. Nie zauważyłem jednak aby „Demon” przekraczał pod tym względem przeciętny poziom idiotyzmu. Wszystko wygląda tak jak zawsze: odwołanie do instynktownych zachowań (seksualność, potrzeba dominacji) no i jakiś celebryta, ten, któremu się „powiodło”, odniósł
„sukces”. Wiele osób chciałoby mieć coś takiego jak ich idol albo robić coś tak jak ich idol. Zgodzę się, że to ogłupia. Wśród adolescentów jest to jedno z naturalnych zachowań. Przeżywając kryzys dorastania, kryzys poszukiwania siebie chwytają się obsesyjnie różnych propozycji z zewnątrz, by wreszcie przez eksperyment i konfrontację odkryć siebie i nie musieć już przylegać do żadnego idola. Reklama zawsze infantylizuje. Sięga do rzeczy minionych w rozwoju osoby, by grać na prostych emocjach i dziecinnych pragnieniach, które gdzieś tam jeszcze się tlą w człowieku. Dlaczego ten Nergal tak bardzo Was szokuje? Skoro macie zapewnienie, że nikt ani nic nie zdoła nas odłączyć od Miłości Boga to skąd by ten jeden człowiek miał w sobie tyle mocy? Czy św. Paweł się myli? Wydają mi się bezprzedmiotowe te dyskusje o tym czy Nergal jest czy nie jest satanistą. Od neotomizmu wolę metodę fenomenologiczną. Na pierwszy rzut oka widzę, że wartości satanistyczne są mu dużo bliższe niż chrześcijaństwo. Jest także z tymi wartościami satanistycznymi powszechnie kojarzony. Żaden szanujący się marketingowiec nie zgodziłby się na to aby Antoni Macierewicz reklamował nowo powstałą linię lotniczą, bo skojarzenie byłoby silne, pomimo to, że przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie podejrzewa pana Macierewicza o wywołanie katastrofy lotniczej. Podobnie też i z Nergalem. Nawet jeśli nie jest satanistą to niesie jednoznaczny przekaz i skojarzenie. Człowiek ten palił „Biblię”, toczyły się przeciwko niemu jakieś sprawy w sądzie, jego koncerty pełne są satanistycznych symboli a teksty piosenek takich właśnie treści. Teksty te pełne są różnych wojowniczych opisów, przemocy, zniszczenia. Myślę, że protestując bierzemy udział w tych ponurych wojnach właśnie. Nie jest wcale bezpodstawna opinia, że protest jest tutaj tylko reklamą. Ponura rzeczywistość, o której jeszcze wczoraj „śpiewał” Nergal – rzeczywistość walki z chrześcijaństwem – staje się dzisiaj czymś, co faktycznie się dzieje. Ktoś może nawet powiedzieć: „On to przewidział!”. Ktoś powie: „Głupie katole znowu się czepiają. Nie
wiadomo o co im chodzi”. Nawet jeśli Nergal przestanie reklamować napój to przecież nie zniknie z powierzchni ziemi. Jeśli on umrze to pojawi się jakiś następny. Każda epoka ma swoich skandalistów i chyba nie chodzi o to aby ich eliminować tylko o to, żeby ludzie potrafili myśleć, wiedzieli co jest dobre a co złe i umieli wybierać. Musimy myśleć o wszystkich. Jezus mógł zbudować warowną twierdzę, zamknąć się tam ze swoimi uczniami i narzekać na świat ale z jakichś przyczyn nie zrobił tego. Perspektywa walki, z której patrzycie na chrześcijaństwo stwarza podejrzenia jak byście ulegli wpływom krytyki Nietzschego, jakbyście widzieli w chrześcijaństwie religię ludzi słabych i chcieli pokazać, że to jednak ludzie mocni tworzą chrześcijaństwo. Myślę, że ta moc, to właśnie to samo, co „moc” Nergala, moc krwawych wojen. Porzucenie przemocy w chrześcijaństwie nie odbywa się na zasadzie resentymentu ale na zasadzie przekonania, że faktycznie przemoc jest zła i niepotrzebna. Prawdziwa moc jest zaś nie w ludziach ale w Bogu i w modlitwie. Prawdziwy „protest” byłby modlitwą o to aby rzesze tych młodych ludzi, którym imponuje moc zła odkryli także moc Dobra. Tylko ewangelizacja może sprawić, że ludzie zechcą zwrócić się ku Dobru. Wolność jest podstawą wszelkiej ludzkiej działalności a w tym przede wszystkim wiary. Strasząc kogoś czymś, w co on nie wierzy, wykrzykując głośne hasła robimy to wszystko dla siebie – jedni przed drugimi. W ten sposób upewniamy się w swojej sile, czujemy, że jesteśmy grupą i pokazujemy „jak wspaniała jest nasza wiara”. Nie powinniśmy dążyć do likwidacji wszystkich znaków związanych z szatanem, wszystkich najdrobniejszych elementów z nim się kojarzących (np. poznańskich koziołków) ale powinniśmy pragnąć przemiany duchowej ludzi po to, by będąc blisko Boga stali się niedostępni dla szatana. Oczywiście mogę się mylić ale takie jest moje przekonanie. Wszystkich serdecznie pozdrawiam – zarówno producentów „Demona”, jego „obrońców” jak również jego „przeciwników”, ludzi zgorszonych. Jednak do protestu przyłączyć się nie mogę.






Na ten list w zasadzie nie otrzymałem żadnej sensownej odpowiedzi. Jedynie dwie krókie. Jedna była stwierdzeniem, że mój list jest zbyt długi i dlatego nie warto go czytać. Druga odpowiedź to było zastrzeżenie, że przecież protestujący modlą się, więc nie wiadomo o co właściwie mi chodzi ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz