niedziela, 16 czerwca 2013

"PONTON"


Niewątpliwie świat idzie z postępem. 

Patriotyzm uległ dewaluacji. Dziś aby być patriotą wystarczy nie lubić Donalda Tuska, wziąć udział w Marszu Niepodległości i pozaklejać windy, tudzież pojazdy komunikacji miejskiej, wlepkami klubów piłkarskich. Istnieje też wersja patriotyzmu dla mniej mobilnych lub zapracowanych. Taki patriotyzm przejawia się na facebooku poprzez "likeowanie" grup: "Fronda", "STOP dla islamizacji Polski", "wPolityce"... długo by wymieniać. Po prostu ta wersja wymaga mniej chodzenia ale za to wiele klikania: jeden krok na Marszu = jeden "like" na fejsie.

Tolerancja także stała się formą lansu. Wystarczy polubić kilka stron środowisk LGBT, wrzucić czasem link z "Gazety Wyborczej" i można z powodzeniem uchodzić za osobę tolerancyjną... No przynajmniej do pewnego stopnia - tam gdzie zaczyna się faszyzm, tam kończy się tolerancja a ów faszyzm zaczyna się tam, gdzie ja chcę go zobaczyć (komunizm ma z resztą tę samą zadziwiającą właściwość).

Czy istnieje w ogóle jakiś świat współczesny, który wykraczałby poza prawicowo-lewicową dialektykę? Jestem przekonany, że tak. Ten świat istnieje ale mało kto jest wrażliwy na jego percepcję. Mało który umysł potrafi dostrzec drogę wiodącą obok tej szalonej i płytkiej dychotomii. Drogę relacji podmiotowej.

Przykra rzecz się stała. Oglądałem na żywo transmisję konferencji: "Ludzka seksualność: piękno czy zagrożenie?", która odbyła się na UKSW. W internecie szalały komentarze czynione głównie przez ludzi myślących tak, jak opisałem powyżej. Konferencję prowadzili jednak ludzie "światli", naukowcy. Jako katolik najbardziej zdziwiłem się słuchając długiej wypowiedzi ks. Marka Dziewieckiego. Już sam sposób opowiadania wprawiał mnie w osłupienie. Ów mąż sprawiedliwy opanował technikę mówienia przykrych rzeczy na wesoło. Z uśmiechem na twarzy miotał ciężkimi oskarżeniami wobec garstki swoich oponentów. Z radością wyjaśnił, że "przestępców" do rozmów nie zaprasza [nie wiadomo czyj wyrok miał na myśli - Boży?]. Nie mam zamiaru go usprawiedliwiać. Dla mnie to zwyczajne chamstwo, które w żadnym razie nie licuje z powagą kapłańskiego powołania. Nie zmienią tego naukowe tytuły ani piastowane urzędy. Jezus Chrystus pozwolił aby ukrzyżowano go pomiędzy dwoma przestępcami [skazanymi prawomocnymi wyrokami prawa rzymskiego] i nie miał oporów przed wdaniem się z nimi w dialog. Rozmawiał też z ludźmi innych wyznań i narodowości, z kobietami a dzięki otwartości zaprzyjaźnił się nawet z Marią Magdaleną odwodząc ją od ponurego zajęcia, którym się parała. Ks. Dziewiecki czuje się jednak kimś ważniejszym, w końcu jest ekspertem Ministerstwa Edukacji z zakresu przedmiotu "Wychowanie do życia w rodzinie", napisał wiele książek z psychologii wychowawczej i jest wicedyrektorem Europejskiego Centrum Powołań. Dla mnie zaś jest jedną z takich osób, o których ks. Józef Tischner pisał, że niejako stają się ofiarą swojej erudycji - zdobyta w trudzie wiedza nie ułatwia im rozumienia świata a raczej go zaciemnia. Dla mnie sprawa jest jasna i dotyczy właśnie takiego dychotomicznego ujęcia rzeczywistości: białe | czarne, lewica | prawica, katolicy | ateiści. Trzeba trzymać się tylko jednej strony a drugą mieć w głębokiej pogardzie tylko w taki sposób, żeby ta pogarda była jakoś ładnie z zewnątrz przybrana i nie rzucała się w oczy. Takie odebrałem przesłanie. No i co z tym "Europejskim Centrum Powołań"? Kto może poczuć się powołany do wypełniania takiej misji? Ja przeczytałem wszystkie cztery Ewangelie. Spotkałem Jezusa wkurzonego - na przekupniów, pod świątynią, takich samych, jak ci, którzy dziś znajdują schronienie w Licheniu.... Jezus się wkurzył ale autentycznie. Nie śmiał się, nie cieszył, że "przestępcy" mu się pod świątynią zebrali i można dyskretnie zabłysnąć w mediach katolickich robiąc im kulturalnie koło pióra. Nie. Brakowało mu tego medialnego uroku i może dlatego nigdy nie dochrapał się takich stanowisk ... (Swoją drogą znam tylu inteligentnych i wspaniałych kapłanów, że aż złość mnie bierze na myśl, że to nie oni piastują te wszystkie zaszczytne stanowiska...).

Żeby nie było. Ja też wcale nie jestem wielkim entuzjastą organizacji "PONTON". Choć mnie samemu niezmiernie blisko do wielu lewicowych idei to nie sposób nie przyznać racji katolickim aktywistom, że warto szanować wolność wyznania i światopoglądu. Trudno oczekiwać aby katolicy cieszyli się z tego, że ich dzieciom sugeruje się aby stosowały antykoncepcję czy miały wczesną inicjację seksualną... Powinniśmy szanować wybory rodziców. Przecież w wieku dorosłym każdy będzie mógł sam zrewidować te poglądy i odkryć swoją drogę życiową. Środowiska ateistyczne bardzo lubią odwoływać się do "obiektywnej wiedzy naukowej". Dla mnie coś takiego jak naukowa psychologia nie istnieje. W jaki sposób można naukowo udowodnić, że masturbacja jest zła lub dobra albo, że inicjacja seksualna wczesna jest lepsza/ gorsza od późnej. Jeżeli ktoś wyjmie statystyki zachorowań na AIDS lub jakiś innych chorób to znaczy, że nie wie co to znaczy być człowiekiem. Widział ktoś zdrowego, nieszczęśliwego człowieka lub chorego szczęśliwego? Ja owszem. Nie chorować na AIDS lub codziennie przeżywać orgazm to jest trochę mało, żeby być szczęśliwym. Ja rozumiem tych, którzy widzą te wszystkie sprawy w szerszym kontekście, którzy nadają swojemu życiu jakiś także religijny sens i trudno jest im przyjąć pewien styl życia tylko dlatego, że o kilka procent zwiększą sobie prawdopodobieństwo, że ich seks będzie bardziej spektakularny. Ja jestem jednym z takich ludzi i myślę, że także ateiści potrafią patrzeć na to inaczej, bo oni też mają swoje sacrum.

Dostrzegam pewną wspólną, negatywną część w myśleniu skrajnych ateistów i ks. Dziewieckiego. Tą częścią jest potrzeba zachowania jak największego dystansu. Lewicowo-prawicowa dychotomia ma tutaj charakter totalny - wiadomo, że każdy jest z lewicy lub z prawicy. Zamiast toczyć długie i męczące rozmowy lepiej znaleźć choćby jeden element, który posłuży od razu za etykietę i pociągnie za sobą cały worek określeń i cech, których już nie trzeba weryfikować, bo rozumieją się same przez się - są immanentną częścią "lewicowości" i "prawicowości". Gdy - na przykład - czuję nagle w nocy, że ktoś/ coś ociera się o moją twarz wąsikami to wiem od razu, że to kot przyszedł nieoczekiwanie domagając się uwagi. Po samych wąsikach już go rozpoznaję i nie muszę się upewniać - pomimo panującego mroku. Podobnie radykalista widząc, że mężczyzna ma długie włosy i ciemne ubranie jest przekonany, że oto trafił na satanistę, który nienawidzi papieża. Po co zatem z kimś takim rozmawiać? Tylko czy rzeczywistość relacji międzyludzkich jest tak prostym zjawiskiem jak nocne spotkanie z kotem?

Jak to się stało, że Maria Magdalena przestała grzeszyć? Stało się tak POMIMO to, że nikt w nią kamieniem nie rzucił czy może  DLATEGO, że nikt w nią kamieniem nie rzucił? Jezus sprawił, że doświadczeniowo mogła się przekonać o szarości świata, o sztuczności dychotomicznych podziałów, które tutaj sam Bóg odrzuca. Okazało się, że wśród tych sprawiedliwych ludzi nie było ani jednej osoby bez grzechu. Jeżeli ona symbolizowała grzech, była czarna, to każdy z chcących-kamienować był mniej lub bardziej w tym grzechu zanurzony. Niektórzy w sposób bezpośredni - wiadomo, że grzechu prostytucji nie da się przecież popełnić działając w pojedynkę; inni mniej bezpośrednio - tworząc pewien społeczny klimat przyzwolenia lub wykluczenia, zakłamania.

Ks. Dziewiecki bez wątpienia  jest katolikiem i z tego powodu zależy mu na zbawieniu innych ludzi - także ateistów. Mnie też. Niektórzy ludzie nie wierzą w naszego Boga. Naiwnością byłoby myśleć, że oni nigdy się z chrześcijaństwem nie spotkali. Gdzieś coś pewnie widzieli, czytali ale to wszystko okazało się dla nich nie do przyjęcia, nieadekwatne do ich wrażliwości, do wyznawanych wartości, które gdzieś tam przesycają ich osoby. Ks. Dziewiecki wspiera ich w tych przekonaniach. Mówi jakby: "Wasze miejsce jest z dala od nas, my was nie zapraszamy!" Wtóruje mu genialny  dr inż. Antoni Zięba tworząc "piękne" instalacje ze zdjęciami martwych płodów aby "zachęcić" tym bezbożników do wyznawania wartości chrześcijańskich. Albo jesteś katolikiem albo przestępcą. Nie raz już, jako katolik, spotykałem się z osłupieniem jakiegoś nowo poznanego ateisty: "To ty jesteś katolikiem? I mogliśmy normalnie porozmawiać? Nie mówiłeś nic o in vitro ani o aborcji?". Jestem wtedy trochę zażenowany, bo zaczynam rozumieć, że przez działalność takich ludzi jak ks. Dziewiecki czy inż. Zięba chrześcijaństwo zaczyna być postrzegane jako jakiś ruch kontrkulturowy, jakaś forma budowania społecznych podziałów zamiast droga do wyzwolenia. Cieszy mnie, że papież Franciszek postrzega jednak chrześcijaństwo głównie w jego dawnej formie. Podczas homilii w trakcie porannej mszy 23.05.2013 powiedział między innymi:
Kiedy słyszę: ale ja nie wierzę, ojcze, jestem ateistą, odpowiadam: czynisz dobro i to nas łączy.
Pisałem trochę z działaczkami z "PONTONu" i jestem pewien, że one właśnie starają się czynić dobro - przynajmniej tak, jak je pojmują. Jest mi wstyd, że na mojej uczelni spotkały się z takim ostracyzmem czynionym z ironią, z uśmiechem na ustach. Chciałbym aby te osoby wiedziały, że takie postawy są bardzo odległe od chrześcijaństwa, nie mają z nim w zasadzie nic wspólnego. Dla chrześcijaństwa charakterystyczne są relacje podmiotowe, gdzie próbujemy zbliżyć się do rozmówcy, "poczuć go" a nie dystansować za zdjęciami martwych płodów czy artykułami Konstytucji.

Na koniec jeszcze pewna ciekawostka. Dr Zięba jest inżynierem ale najwyraźniej z trudem przychodzi mu interpretacja wyników badań statystycznych. Z przytaczanych przez niego badań wynika rzekomo, że stosowanie prezerwatyw nie zmniejsza zachorowalności na AIDS ale ją zwiększa. Doktor uzasadnia to strukturą lateksu a także zwiększoną częstością zachowań ryzykownych. Otwory w lateksie to oczywiście kompletna bzdura - możemy o tym przeczytać w całej masie źródeł, których tu nie będę przytaczał, bo każdy ma dostęp do google (struktura lateksu jest wielowarstwowa). Druga sprawa: czy to prezerwatywa jest winna podejmowaniu "działań ryzykownych"? Czy to prezerwatywa sprawia, że ktoś ją nadmiernie naciąga lub przerywa? Dr Zięba niefortunnie podaje analogiczny przykład z pasami bezpieczeństwa, których stosowanie zwiększyło ilość wypadków zamiast zmniejszyć. Przecież to nie pasy są winne wypadkom tylko nadmierna prędkość przy której pasy i tak już nikomu nie pomogą. Czy to znaczy, że dr Zięba nie zapina pasów w obawie, że mogą wymusić na nim jazdę ze zwiększoną prędkością? To jest szalenie interesujący problem...

9 komentarzy:

  1. Nie mogę się zgodzić z pewnym twierdzeniem w tej wypowiedzi. Po pierwsze ktoś kto "lajkuje" takie, czy inne treści nie musi w żadnym wypadku uważać się za patriotę. Samo lajkowanie służy jedynie wyrażeniu własnych poglądów na jeden pojedynczy temat. Nie należy także tego traktować jako formy lansu, ani tym bardziej przypisywać temu zjawisku negatywnego znaczenia. Takie potraktowanie czyjejś aktywności czy to w internecie, czy "na żywo" jest jedynie nadinterpretacją i przejawem uprzedzenia do jego poglądów. Pisząc o niekorzystnym podziale ludzi na prawicę i lewicę mam wrażenie, że autor dzieli ludzi w ten sam sposób. Fakt, że ktoś obawia się islamizacji Europy, nie musi oznaczać, że zgadza się ze wszystkimi radykalnie prawicowymi poglądami. Z faktu zlajkowania takiej strony nie wynika wcale, że dana osoba popiera agresje wobec muzułmanów, lub ich nie toleruje. Taka osoba może jedynie uważać, że po przekroczeniu pewnej znacznej liczby imigrantów w kraju, ich niechęć do integracji i brak rozdziału prawa świeckiego od religijnego (co jest w tamtych krajach codziennością) spowoduje brak poszanowania tradycji kraju do którego przyjechali. Czy osoba o takich poglądach, chcąca jedynie uniknąć nietolerancji w stosunku do np. wyznawanej religii (a taka nietolerancja występuje w krajach, gdzie większością są muzułmanie) wpisuje się w obraz nietolerancyjnego prawicowca? Wrzucanie takiej osoby do jednego worka z fanatykami religijnymi, czy samozwańczymi patriotami jest błędem, prowadzącym do spostrzegania wszędzie tej szalonej i płytkiej dychotomii o której pisze autor.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytelnik poczuł się bardzo dotknięty tą sprawą islamizacji... Warto zauważyć, że to jest felieton czyli moje subiektywne wrażenie - z resztą taki jest podtytuł bloga. Nie publikuję tu wyników jakichś rzetelnych badań społecznych. Nigdzie nie napisałem, że grupa "STOP islamizacji Polski" zrzesza prawicę. Pisałem o patriotyzmie i miałem na myśli osoby lubiące pewną konstelację grup a nie jedną z nich. Sam podział na lewicę i prawicę nie jest szkodliwy. Szkodliwa jest jego totalność. Dla niektórych osób nawet odkurzacz może być lewicowy lub prawicowy. Jeżeli czytelnik lubi grupę "STOP islamizacji Polski" ale czuje się osobą tolerancyjną to ja mu prawa do takiego odczucia nie odbieram. Wręcz przeciwnie - jestem pod wrażeniem tego jak twórczy musi być sposób dzięki któremu można pogodzić tolerancję z eksmisją wyznawców islamu z Polski.

      Usuń
  2. A gdzie autor doczytał się fragmentu o eksmisji wyznawców islamu z Polski? To jest właśnie ta szkodliwa nadinterpretacja, błędna kategoryzacja. Jeżeli chodzi o ten "problem" który jeszcze nas nie dotyczy, to uważam, że rozwiązaniem powinna być po prostu racjonalna kontrola ilości przyjeżdżających do kraju imigrantów i nie zwiększanie tej ilości w celu minimalizacji negatywnych skutków niżu demograficznego. Ironiczne wytykanie komuś czegoś, czego ani nie napisał ani nawet nie pomyślał, jest przeszkodą w dialogu i próbie zrozumienia tej osoby, co w konsekwencji prowadzi właśnie do nietolerancji z którą autor chciałby walczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doczytałem się owego fragmentu w tej przesadnej dbałości o rozwiązywanie "problemu który jeszcze nas nie dotyczy" ...

      Usuń
  3. Widać więc, że jednak i wg. autora skrajne poglądy innych zakładane są odgórnie i już na zapas trzeba się przed nimi bronić i je krytykować. Co z relacją podmiotową, z indywidualnością każdej osoby? Proszę więc się wstrzymać ze swoim "ostracyzmem czynionym z ironią" o który autor, słusznie zresztą obwinia innych,a nie dostrzega go u siebie. Proszę też zastanowić się nad własnym cytatem "Dla chrześcijaństwa charakterystyczne są relacje podmiotowe, gdzie próbujemy zbliżyć się do rozmówcy, "poczuć go" a nie dystansować" Mam poczucie, że autor uznaję za zasadne nietolerowanie nietolerancji wśród uczestników konferencji na UKSW, ale już nie jest w stanie zrozumieć nietolerancji dla nietolerancji wyznawców islamu. Chciałbym, żeby autor sam nie radykalizował się w swoich poglądach, bo podobno źle to wpływa na logiczne wyciąganie wniosków. Wysłuchanie, szacunek i próba zrozumienia należą się w równym stopniu zarówno organizacji PONTON, przeciwnikom teorii o zamachu w Smoleńsku, jak i ludziom niezadowolonym z rządów Tuska, czy niechętnych całkowitemu wymieszaniu się kultur a więc właśnie zaniku różnorodności, a nie tylko tym pierwszym, dlatego, że tak autorowi wygodnie. Nie wiem czy słusznie ale wyczuwam niechęć z powodu wyrażenia odmiennej opinii na blogu o "subiektywnych wrażeniach", ale skorzystałem z dostępnej funkcji komentarzy, gdyż uważam, że bez dialogu nie ma relacji podmiotowych. Jeśli autor nie życzy sobie komentarzy, proszę zamieścić taką informację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pan chyba sobie tutaj przyszedł pożartować. Od początku prezentuje Pan postawę jakiejś skrajnej nietolerancji i niechęci wobec wyznawców islamu wrzucając ich wszystkich do jednej szuflady "ludzi nietolerancyjnych", którzy będą chcieli rozpanoszyć się po naszym kraju i wprowadzić tu swój dyktat, chociaż tych ludzi jest garstka. Rozmawiał Pan z nimi? Wśród nich można znaleźć bardzo różnorodne poglądy. Pan jest tak przeczulony na punkcie tej garstki ludzi, że to utrudnia Panu rozumienie tekstu. Informuję też Pana, że przez internet relacja podmiotowa jest niemożliwa - mogę tylko odnieść się do tego, co Pan tu pisze ale nie moge Pana poznać. Radzę Panu poczytać trochę tekstów różnych islamskich duchownych i wziąć pod uwagę fakt, że nie wszyscy mówią to samo. Przecież w Kościele Katolickim też spotykamy się z różnymi poglądami. Czy wszyscy katolicy są antysemitami albo nacjonalistami? Moim zdaniem to są mniejszości.

      Usuń
  4. Chyba poczuł się Pan dotknięty bo widzę, że odbija Pan wszystkie moje argumenty przeciwko mnie, w dodatku w niemiły sposób. Czyżby projekcja? Panie drogi czy we Francji lub Niemczech muzułmanów jest garstka? Nie. Czy fakt, że jest ich wielu ma wpływ na zmiany w prawie i kulturze kraju? Ma. I ten fakt chciałem zaakcentować. To że w wersetach Koranu są liczne treści nawołujące do nietolerancji innych wyznań to już kolejna sprawa, której jednak jak widzę poruszyć tu nie wolno. Wymiana takich faktów (tak samo jak pokazanie zdjęć martwych płodów- prawdopodobnie jako skutku aborcji, nie wiem bo nie widziałem konferencji) sprawia, że od razu jestem przez Pana wrzucony do kategorii nietolerancyjnego prawicowca z którym nie można porozmawiać. Tak samo jak przeciwny jestem aby w Polsce osiedliło się kilkanaście milionów muzułmanów, tak samo nie dziwię się, że Anglikom przeszkadza gdy do ich kraju masowo zjeżdżają się Polacy, chociażby odbierający im miejsca pracy. Chciałem aby zrozumiał Pan, że obawa ta nie wynika z nienawiści do tych ludzi, traktowania ich jako gorszych, lecz z ich kulturowej odmienności której zaprzeczyć się nie da. Jeśli uważa Pan, że regulacja ilości osób osiedlających się w danym kraju (a tylko za taką formą dbania o kulturę narodową jestem) jest nietolerancją, to niestety w żaden sposób Pana radykalnych ocen na mój temat nie zmienię. Chętnie poczytam teksty islamskich duchownych, bo jestem osobą otwartą na różne poglądy. Nie wykluczam nawet, że w jakimś stopniu obawa przed islamem może być przesadzona. Ważne jest, że z tej mojej obawy nie wynika postawa nienawiści, także proszę mi jej nie imputować. Dwukrotnie pisze Pan o garstce ludzi nietolerancyjnych wśród wyznawców islamu. Chciałbym wiedzieć na jakiej podstawie oszacował Pan w ten sposób skalę tego zjawiska? Jest to pytanie podstawowe bo jeżeli są jakieś przekonujące ku temu fakty to rzeczywiście moja obawa jest bezpodstawna. Jeśli jednak stwierdził to Pan na podstawie tego, że i w naszej kulturze jest garstka antysemitów i nacjonalistów, to fakt odmienności kultur może sprawić, że się Pan pomylił. Odnosząc się do pytania czy rozmawiałem z tymi osobami, odpowiem rozmawiałem. Niestety jeden z nich, Turek będący ateistą i na co dzień stykający się z powiedzmy najbardziej zeuropeizowaną formą kultury gdzie większością są wyznawcy islamu, ocenia tych ludzi jako agresywnie nietolerancyjnych. Jeżeli kogoś nie zna od dłuższego czasu, boi się przyznać, że jest ateistą aby nie zostać obrażoną i pobitym. Czy w Polsce podobne zjawisko ma miejsce? Przykro mi, że słuchając takich opinii ciężko mi jest przyjąć za pewnik Pana koncepcję garstki ludzi. Co do ostatniego zdania to owszem w kościele Katolickim spotykamy się z różnymi poglądami, lecz nie słyszałem chociażby o prześladowaniach ateistów. Wynika to także z innych treści w Biblii a innych w Koranie. Rzeczywiście w Polsce antysemici są w mniejszości, ale jak już pisałem to nie jest dla mnie dowód na to, że w krajach islamskich też. Chciałbym, żeby Pan tej wypowiedzi nie odbierał jako jakiegoś ataku na siebie, tylko zwykłej prezentacji poglądów. Uważam, że i przez internet należy szanować osoby o odmiennych poglądach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiąc o "garstce" miałem na myśli, że w ogóle w Polsce muzułmanów jest garstka, niezależnie jakich, wszystkich. To właśnie mnie w Pana wypowiedziach od początku najbardziej niepokoi - że przeczuwa Pan zagrożenie ze strony grupy tak skromnie reprezentowanej. Nie wiem dlaczego stale nazywa się Pan "nietolerancyjnym prawicowcem", nigdy tak o Panu nie powiedziałem, przecież skrajna lewica posługuje się często podobnym schematem myślenia widząc w grupce ogolonych na łyso małolatów z ONRu zagrożenie dla całej cywilizacji. Sytuacja Francji czy Niemiec jest tak odległa od Polskiej, że doszukiwanie się alegorii jest bezpodstawne. Pytając czy Pan rozmawiał nie miałem na myśli ateistów. Gdyby Magdalena Środa pojechała do Iranu i tam muzułmanom opowiedziała o katolicyźmie to jestem przekonany, że byliby przerażeni tą naszą religią :)
      Ja myślę, że problemem jest postępująca ateizacja a nie ludzie, którzy przemieszczają się po świecie. Wiele narodów po prostu traci swoją tożsamość i zaczyna budować ją od nowa - tak jest z Francją.
      Islam jest jedną z wielkich religii i jako taki nie powinien być traktowany jedynie jako groźna ideologia polityczna. Proszę pamiętać, że w wielu krajach w ten sam sposób myśli się o chrześcijaństwie! Jeżeli da Pan "Biblię" do poczytania człowiekowi, który się nigdy z naszą religią się nie zetknął to on też może znaleźć w niej sporo agresywnych treści. Jeżeli będzie uprzedzony to nie przekonają go nawet wypowiedzi papieża interpretującego ten tekst w innym duchu. Polecam poczytać stronkę: http://www.islamreligiapokoju.com/podstawy-islamu/54-islam-religi-pokoju/92-dihad.html oraz ciekawy artykuł: http://www.tezeusz.pl/cms/tz/index.php?id=476

      Usuń
  5. Dziękuję za artykuły, na pewno przeczytam. Rzeczywiście muzułmanów jest w Polsce mało, ale trzeba postawić sobie pytanie, czy możliwe jest, że w przeciągu kilku kolejnych dekad ta liczba znacznie wzrośnie. Jeśli tak to trzeba zastanowić się czy jest to dla państwa korzystne. Jeśli uzna się, że nie to należy wcześniej tę sprawę poruszać, oczywiście bez żadnego nawoływania do eksmisji i tym podobnych głupich pomysłów. Francja na przykład nie wzięła tego pod uwagę odpowiednio wcześnie, lub wzięła i uznała to za korzystne. W każdym razie teraz jest za późno na zmianę sytuacji i część Francuzów jest z tego powodu niezadowolona. Warto więc wcześniej 3 razy się zastanowić nad skutkami takiej polityki, niż potem mieć do czynienia z nawoływaniem do nienawiści i przemocy. Pisałem kilka razy, że czuję jakby traktował mnie Pan niczym "nietolerancyjnego prawicowca" ponieważ pomimo wielokrotnego podkreślania, że sprzeciwiam się jakiejkolwiek przemocy, również eksmisji, usilnie starał się Pan udowodnić moją "skrajną nietolerancję" według mnie niczym nie popartą. Chyba, że przyczyną tej rzekomej skrajnej nietolerancji jest to, że założyłem odgórnie niechęć wyznawców islamu do integracji i ich negatywne postawy wobec innych religii. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że założenie to nie może dotyczyć wszystkich osób. Jednak z licznych treści do których dotarłem, znaczna większość przemawia niestety za takim stanem rzeczy. Mam nadzieję, że powyższe artykuły rzucą mi na tę sprawę jakieś nowe światło. Co do porównania z Magdaleną Środą to nie uważam, żeby było ono adekwatne. Trafniejsze byłoby pytanie, czy gdyby zapytać Polaka ateistę o związek kultury polskiej z religią chrześcijańską oraz o postawy katolików wobec ateistów to miałby on na ten temat jakieś pojęcie? Z pewnością tak, w końcu żyje w Polsce od urodzenia, ma dużo lepszy wgląd w daną kulturę niż ktoś z zagranicy. Spotyka się na co dzień i z ateistami i z katolikami, spotykają się też jego znajomi, rodzina itd. Uważa Pan, że katolik byłby bardziej obiektywny w ocenie relacji wyznawca-ateista? Sądzę, że doszłoby do podobnej oceny tej relacji. Natomiast sytuacja którą Pan przedstawił wygląda nie tak jak ja ją opisałem tylko tak, że do Polski przyjeżdża sobie ateista z dajmy na to Etiopii, który guzik wie o Polsce i w dodatku opowiada nam o starych pogańskich wierzeniach w które sam nie wierzy. Różnica jest więc kolosalna. A i jeszcze jedna kwestia, prawda, że w wielu krajach Chrześcijaństwo uważa się za groźną ideologię i się je zwalcza. Ważne jest pytanie kto jest tak nietolerancyjny, że krwawo zwalcza bądź co bądź pokojową religię? Czy to nie czasem fanatyczni wyznawcy innych religii np. islamu? Czy chrześcijanie też krwawo rozprawiają się z ludźmi odmiennych wyznań? Słyszał Pan o fanatycznych chrześcijańskich zamachowcach samobójcach? Ja nie.

    OdpowiedzUsuń